31. stycznia piękne, okrągłe osiemdziesiąte urodziny obchodzi jedna z najstarszych mieszkanek Starzawy – Pani Agnieszka Wilk. Urodziła się w 1942 roku w Radochowicach koło Mościsk. Trwała wojna. Dla Polaków w dawnej Małopolsce Wschodniej szczególnie straszna, bo zagrożenie mogło uderzyć z różnych stron, nie tylko od okupanta, wrogiem mógł się okazać nawet najbliższy sąsiad. Rodzice pani Agnieszki ostrzeżeni w 1944 roku przez miejscowego popa, zdecydowali się na ucieczkę. Z piątką dzieci i tym co zdołali zabrać na wóz. Pani Agnieszka miała wtedy zaledwie dwa lata, nie mogła jeszcze niczego zapamiętać, ale wspomina, że na tym wozie posadzono ją naprzeciw koszyka z jajkami i żywą gęsią. Po dziecięcemu zaczepiała tę gęś, a ta rozdrażniona syczała. Rodzina Szkółków dotarła do Nakła i tu osiadła. Pieczę nad panią Agnieszką, najmłodszą z rodzeństwa sprawowała najstarsza siostra Maria. Dzieciństwo i młodość były żywiołowe, choć w cieniu wojny. Pani Agnieszka psociła i dokazywała,  jak sama mówi: ”Chyba miałam być chłopakiem”. Czas biegł, szybko wyrosła na uroczą pannę i pojawił się zakochany kawaler – Staszek Wilk, notabene także repatriant z rodzinnych Radochowiec. W 1962 roku,  w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, „na Szczepana” był ślub i wesele. W nową drogę życia symbolicznie i dosłownie państwo młodzi wyruszyli saniami do Starzawy. Był początek stycznia 1963 roku, panowała mroźna i śnieżna zima. Młoda para zapakowała na sanie prezenty ślubne: ozdobny talerz, pierzynę i dwa lniane prześcieradła. Kapitał początkowy stanowiły pieniądze zebrane do kapelusza podczas wesela (od razu, jeszcze podczas zabawy skwapliwie, co do grosza przeliczone przez młodych w stodole), a majątku dopełniał żywy inwentarz – kogut i kura „na dobry początek”. Starzawa, którą pani Agnieszka upatrzyła sobie jeszcze „za panny” okazała się dla nowożeńców prawdziwą przystanią życiową. 15 stycznia 1963 roku mąż został przyjęty do pracy w  tutejszym Państwowym Gospodarstwie Rybackim. Za głową i staraniem pani Agnieszki, która zawsze była zaradna i przebojowa. Osobiście wstawiła się u ówczesnego dyrektora Mariana Wisieckiego i „kawa na ławę” wyłożyła w czym rzecz. Ta rozmowa,  jedyna w swoim rodzaju,  przeszła do historii. Obie strony lubiły do niej wracać, by  przy okazji trochę się poprzekomarzać, tym bardziej, że na początku przyszło im mieszkać w jednym domu i  gospodarzyć ze wspólnej kuchni.  Potem państwo Wilkowie przenieśli się do domu pod numerem dwa. Tu z kolei połowę domu zamieszkiwali państwo Zającowie, co było powodem anegdot i żartów o sąsiedztwie „Wilków z Zającami”. Sąsiedztwo było pokojowe. Wiadomo, że pani Agnieszka potrafi wszystko załatwić, a jak trzeba obrócić w żart.  Przez wiele lat pani Wilkowa była przewodniczącą Koła Gospodyń w Starzawie. W latach 80-tych angażowała się w budowę kościoła w Nakle – mobilizowała popleczników, zbierała datki i wielkim staraniem zdobywała wyposażenie do kościoła. „Zdobywała”  bo były to czasy kryzysu gospodarczego i nawet sklepy Veritas świeciły pustkami. Pani Agnieszka jeździła często do Przemyśla, by nie przegapić dostawy towaru i dokonać cennego zakupu. Z czasem zaskarbiła sobie szczególne względy w sklepie. Jak przyznaje w dużej mierze dzięki starzawskim karpiom, bo „dla dobrej sprawy dyrekcja nigdy nie odmówiła ”. Dziś Pani Wilkowa jako seniorka nie jest już tak aktywna, ale nadal jest bardzo ważną osobą w starzawskiej społeczności, cieszy się sympatią i autorytetem. W rodzinie dla swych dzieci, wnuków i prawnuków jest Najwyższą Instancją.Sąsiadka często nuci „ Gdzieś daleko stąd, za mgłą jest rodzinny mój dom…”. Dla nas Pani Agnieszka w Starzawie jest od zawsze, w swoim domu, wśród swoich.
Z okazji urodzin życzymy Jubilatce zdrowia i wszystkiego co najlepsze!