Kasper Pawlikowski (1927-2021)

Archiwum Domowe  Pawlikowskich podarował Polsce. Bezcenne zbiory wzbogaciły zasoby Biblioteki Jagiellońskiej.

Kasper Pawlikowski urodził się w roku 1927 w rodzinnym majątku w Medyce, którym zarządzał jego ojciec Michał. Do medyckiego klucza należała też Starzawa. Kasper kontynuował rodową tradycję mecenatu kulturalnego. Zgromadził imponujące archiwum dokumentów, pamiątek narodowych oraz dzieł sztuki. Pod jego kierownictwem ukazywała się w Medyce seria wydawnicza pt. “Biblioteka Medycka”. Książki wydane w medyckiej oficynie były nie tylko wartościowe pod względem literackim, ale bogato ilustrowane prezentowały wysoki poziom edytorski.
Bardzo ważną osobą był dla Kaspra jego dziadek Jan Gwalbert Pawlikowski, absolwent Wydziału Prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim. W Wiedniu, Halle i Dublanach studiował kierunki agrarne i ekonomiczne. Przewiózł zbiory Ossolińskich z Wiednia do Lwowa. Jako przyrodnik i taternik działał na rzecz ochrony przyrody. Był twórcą Domu Pod Jedlami w Zakopanem. Kolekcjonował starodruki i ryciny. W Medyce założył ogród botaniczny i szkołę ogrodniczą.

Typowe dla rodziny Pawlikowskich podejmowanie działań w różnych dziedzinach i przywiązanie do Polski jest znamienne także dla Kaspra i jego wyborów, choć większość życia spędził na emigracji.

Zgodnie z obowiązującymi w tych czasach zwyczajami pierwszy etap edukacji odbywał się w domu pod kierunkiem guwernantów. Potem była nauka w szkole powszechnej imienia św.Marii Magdaleny we Lwowie. Po jej ukończeniu Kasper wybierał się do gimnazjum, ale wybuchła wojna. W marcu 1940 roku rodzina opuściła okupowany przez Sowietów Lwów i znalazła schronienie u krewnych w gościnnym dworze w Goszycach pod Krakowem. Stąd, dzięki staraniom Michała udało się Pawlikowskim wyjechać do Rzymu. Kasper w tajemnicy przed bliskimi podjął ryzykowną akcję przekroczenia linii frontu, by przedostać się do aliantów. Został złapany, ale na szczęście uniknął surowej kary. Do wojska wstąpił w dniu swoich szesnastych urodzin. Był w II Korpusie Armii gen. Władysława Andersa. Po zakończeniu wojny wyjechał z wojskiem  do Wielkiej Brytanii zabierając rodziców i najmłodszą siostrę. Po opanowaniu języka angielskiego się języka angielskiego ukończył szkołę administracji publicznej i handlu. Pracował w polskim Katolickim Ośrodku Wydawniczym „Veritas” w Londynie. W roku 1953 wyemigrował do Kanady. W swym CV mógłby wymienić 3 kierunki studiów, które ukończył – nauki polityczne, slawistykę i pedagogikę, a także liczne funkcje i stanowiska, które piastował na ścieżce zawodowej: m.in. pracę jako korektor, redaktor, specjalista do spraw edukacji i  wykładowca akademicki.  Najistotniejszą dziedziną była jednak sztuka.

Kasper Pawlikowski obdarzony licznymi talentami i od najmłodszych lat obcujący z wysoką kulturą i dziełami sztuki był przede wszystkim artystą – rzeźbiarzem, członkiem Polskiego Związku Artystów Plastyków i pisarzem. Obok prac rzeźbiarskich i literackich jego spuściznę artystyczną w znaczeniu Gesamtkunstwerk stanowią dwa niezwykłe domy, które stworzył na wzór Domu pod Jedlami: Pagóra w kanadyjskich Laurentydach i Chatka w małopolskiej Rdzawie.

Mieliśmy zaszczyt osobiście poznać Pana Kaspra. Spotkaliśmy się, by porozmawiać o jego książce Z Medyki. Wspomnienia rodzinne. Dzięki tej publikacji dowiedzieliśmy się jak wyglądał dwór, jego wnętrza i otoczenie. Pamiętam, jak patrząc jeszcze oczami dziecka na resztówkę w Medyce – smutne ruiny i opuszczony park – zastanawiałam się jak ten obiekt mógł wyglądać w czasach świetności. Niektórzy opowiadali o skarbie Pawlikowskich, podobno w parku zakopanym… Od kilku lat w Medyce cieszy widok odrestaurowanego pawilonu szwajcarskiego w otoczeniu drzew i kwiatów. Ale największą ciekawość dotyczącą dawnego życia i mieszkających tam onegdaj osób, zaspokoiły dopiero Wspomnienia Kaspra Pawlikowskiego. Autor operując słowem oszczędnie, ale celnie stworzył ekspresywne portrety rodzinnej sagi, które przemawiają do wyobraźni i zapadają w pamięć. Unikając sztywnej chronologicznej narracji w jasny, syntetyczny sposób przedstawia wydarzenia i przedstawicieli różnych pokoleń. Nie są to wyłącznie mieszkańcy medyckiego gniazda. Ogniwem są więzy rodzinne. Chwilami opuszczamy więc Medykę, by przenieść się do Lwowa, Krakowa, Zakopanego i do Londynu. Mamy okazję poznać „prywatnie”, na tle rodzinnych konstelacji dwie poetki: Beatę Obertyńską i Marię Jasnorzewską Pawlikowską. Beata Obertyńska, dla Autora ciocia Dziodzia  zadebiutowała jako pisarka zbiorem  opowiadań Gitara i tamci, który ukazał się w ramach wspominanej wcześniej serii „Biblioteka Medycka”. W lipcu 1940 została aresztowana przez NKWD. Po kolejnych więzieniach trafiła do łagru Loch-Workuta. Uwolniona na mocy amnestii wstąpiła do Armii Polskiej w ZSRR, z którą przeszła cały szlak bojowy. Na okres kilku miesięcy została odkomenderowana, by napisać wspomnienia z okresu zesłania. Jej książka W domu niewoli jest jedną z pierwszych polskich relacji o łagrach.

O dramacie wojny pisała też Maria Jasnorzewska Pawlikowska – Polska Safona – poetka miłości i wojny. W rodzinie nazywana była Lilką. Pochodziła z artystycznego rodu Kossaków. Poślubiwszy Jana Henryka Pawlikowskiego zamieszkała w Domu pod Jedlami. Wprawdzie małżeństwo nie trwało długo, a po rozstaniu z mężem poetka powróciła do Krakowa, ale Autor podkreśla, że jej krótka obecność w rodzinie wywarła duży wpływ i wzbogaciła skądinąd i tak mocno osadzone w kręgach artystycznych życie kulturalne i towarzyskie w Domu pod Jedlami. Późniejsze losy wojennej tułaczki zawiodły ją do Wielkiej Brytanii. Nie potrafiła się odnaleźć w środowisku emigracyjnym. Dramatu dopełniła choroba nowotworowa. Zmarła w 1945 roku. Została pochowana na Cmentarzu Południowym w Manchesterze.

Portret artystki to także portret mamy – utalentowanej malarki, Leli Pawlikowskiej. W książce znajduje się opis jej medyckiego atelier i warsztatu rysunkowego, którym się posługiwała. Dowiadujemy się też o jej sukcesach artystycznych we Włoszech, gdzie w czasie wojny  portretowała z powodzeniem arystokrację włoską. Dzięki zleceniom rodzina miała środki na życie. W Polsce dorobek artystyczny Anieli Pawlikowskiej jest rzadko pokazywany i mało znany. Wiosną tego roku wypatrzyliśmy na stałej ekspozycji Oddziału Muzeum Tatrzańskiego w Willi Oksza jeden młodopolski obraz jej autorstwa. Tym bardziej cieszymy się na wystawę obrazów Anieli Pawlikowskiej planowaną na marzec 2022 roku w Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej.

Dzięki Wspomnieniom czytelnik zyskuje szersze wyobrażenie o panujących zwyczajach i relacjach rodzinnych. Jest to przekaz nie wyidealizowany, ale i powściągliwy zarazem. Nie wydaje się, by ta literacka dyskrecja dyktowana była chęcią przemilczenia niechlubnych faktów, czy nadania pomnikowego brązu bohaterom. Odzwierciedla ona raczej głębokie zrozumienie skomplikowanych rodzinnych charakterów i okoliczności w których żyli, a nade wszystko szacunek Autora wobec przodków. Życzliwy i taktowny sposób traktowania drugiego człowieka musiał wybrzmieć w przekazie literackim o najbliższych. We Wspomnieniach jest też o tym, co trudne i bolesne. Między innymi to fatalny model wychowywania dzieci przez bony i guwernantki w dosłownej i emocjonalnej separacji od rodziców. Wyczuwamy, też z jak ciężkim sercem Autor opisuje skomplikowaną koegzystencję rodzinną w londyńskim mieszkaniu. Panowała tam często napięta atmosfera z powodu nieporozumień na tle odmiennych poglądów Beaty Obertyńskiej i Michała Pawlikowskiego. Nawet literackie sukcesy poetki, tak ciężko doświadczonej wojenną traumą były w domu tajone, bo wywoływały rozdrażnienie u skoncentrowanego na własnej twórczości ojca.

W dorosłym życiu Kaspra były momenty, kiedy życie osobiste i lata emigracji na odległym kontynencie stawały się źródłem trudnych emocji i wewnętrznego rozdarcia. Ale wydźwięk całości, spojrzenie wstecz w historię rodziny i własnego życia wydają się zrównoważone i pogodne. Być może te odczucia spotęgował kontakt z Autorem, który sprawił na nas wrażenie człowieka szczęśliwego. Był dobrej myśli. Życzliwy uśmiech, przyjazny błysk w oku. Młody duch!
Nie przypuszczaliśmy, że w już wtedy zdrowie przestało mu dopisywać. Słowami Żony, Pani Anny Pawlikowskiej żegnamy Go: „Nawet choroba nie zgasiła w nim radości i afirmacji życia, sztuki, piękna i miłości.”