Małgorzata Włodarczyk

 

W marcu 2022 r. miała miejsce w Operze Krakowskiej premiera opery „Turandot” – utworu powszechnie uznawanego za muzyczne arcydzieło i owiane legendą tajemniczego Orientu. W oglądanym przeze mnie spektaklu (27 III) w postać lodowatej księżniczki wcieliła się Wioletta Chodowicz, której Turandot była tyleż okrutna, co krucha. Partię Kalafa wykonał Dominik Sutowicz.

Baśniowy spektakl utrzymany w stylistyce, według słów reżyserki Karoliny Sofulak, low-tech science fiction (fantastyki bez elementów bazujących na podstawach ściśle naukowych). Reżyserka w wywiadzie opublikowanym w programie spektaklu, szeroko opowiada o swoich inspiracjach powieścią „Diuna” Franka Herberta. Miłośnikom znakomitego filmu będącego adaptacją powieści śpieszę donieść, że stylistyka spektaklu bardziej przypomina nieco oldschoolowy styl serialu z lat dziewięćdziesiątych „Gwiezdne Wrota” niż wyrafinowane artystycznie kadry filmu Denisa Villeneuve’a. Kostiumy chóru a szczególnie niewolnicy Liu, przypominają wprawdzie filtraki Fremenów ale już narzędzie, którym Sardaukarzy z obstawy Turandot (wojska specjalne Cesarza w Diunie) torturują biedną Liu, przypomina rozgrzaną do czerwoności spiralę z campingowej kuchenki elektrycznej.  Liu w wykonaniu Katarzyny Oleś-Blachy jest nie tyle uciśnioną heroiną co świadomą swojej siły i podjętej decyzji kobietą pustyni. Fantastyczne tropy sugerowane w rozmowie z reżyserką spektaklu stają się czytelne i wyraziste w scenach, w których ukazuje się poddanym Cesarz (Piotr Kusiewicz) czy daleka, zimna Turandot. Wrota statku gwiezdnego otwierają się przy monumentalnym akompaniamencie instrumentów perkusyjnych – wspaniałe połączenie muzyki i obrazu, odsłania nieograniczone możliwości interpretacyjne genialnego dzieła Pucciniego.

Parę słów należy się również scenografii i kostiumom, w spektaklu nie było elementów orientalizujących (może nieco w kostiumach Mandarynów), kostiumy konsekwentnie, zgodnie z wizją reżyserki nawiązywały do estetyki baśniowej SF. Przyciągały wzrok czerwone kostiumy dam dworu i straszne maski żołdaków Turandot. Szczególnie zostały mi w pamięci pląsy szyderczych Ministrów zażywających kąpieli.

Spektakl wykonany – moim zdaniem – na wysokim poziomie artystycznym, zarówno przez śpiewaków jak i przez chór, był wielokrotnie przerywany oklaskami widowni, i to nie tylko po słynnej arii Kalafa „Nessun Dorma”, ale i po scenach z trzema Mandarynami, ariach Liu i Turandot. Po spektaklu widownia długo nie dała artystom zejść ze sceny, dziękując wszystkim wykonawcom owacją na stojąco za trud  i możliwość obcowania na żywo z arcydziełem. Dla melomanów oraz miłośników baśniowego, low-tech science fiction – pozycja obowiązkowa.

Turandot Opera Krakowska

Fot. Edyta Dufaj
Piotr Kusiewicz (Cesarz Altoum), Dominik Sutowicz (Kalaf), Jacek Jaskuła (Ping), Adrian Domarecki (Pang), Łukasz Gaj (Pong), Chór Opery Krakowskiej.

Źródło: strona Opera Krakowska, dostęp 13 IV 2022 r.